30 marca 2021
(29.03.2021) W sytuacji, gdy szpitale ograniczyły swoją planową działalność, znacznie pogorszył się dostęp do ambulatoryjnej opieki specjalistów i niemal cały system ochrony zdrowia nastawiony jest na COVID-19, pacjentom cierpiącym na wszelkie inne schorzenia pozostają przychodnie POZ.
Lekarze rodzinni Porozumienia Zielonogórskiego alarmują, że tak wielkiego natłoku pacjentów, z jakim mają do czynienia w ostatnich tygodniach, nie obserwowali nigdy wcześniej.
– Pracujemy po 10 godzin dziennie i większość z nas nie jest w stanie przyjąć wszystkich, którzy się zgłaszają – mówi Wojciech Pacholicki, wiceprezes Porozumienia Zielonogórskiego i szef przychodni POZ. – Pacjenci, którym np. odwołano planowe zabiegi, są zdezorientowani, niepokoją się o swoje zdrowie, nie wiedzą, co mają robić i szukają pomocy lekarskiej. To często osoby z poważnymi schorzeniami. Do tej grupy dochodzą nam ci, których stan nie wymaga z punktu widzenia medycznego osobistej wizyty w przychodni, a których musimy w ten sposób przyjmować na skutek błędnych decyzji resortu zdrowia. Dziecko z katarem czy starszy pan, któremu lekko wzrosło ciśnienie, z powodzeniem mogliby mieć konsultację udzieloną telefonicznie, a nie przychodzić do gabinetu, bo nie jest to niezbędne. Taki pomysł w samym środku gwałtownie przebiegającej trzeciej fali pandemii jest o prostu nieporozumieniem.
Wojciech Pacholicki podkreśla także, że w przychodniach POZ odbywają się szczepienia przeciwko COVID-19, a to oznacza konieczność oddelegowania części personelu do kwalifikacji pacjentów i samego szczepienia.
– Nie zastąpimy wszystkich lekarzy i każdego elementu systemu ochrony zdrowia, bo to jest niemożliwe – dodaje wiceprezes Porozumienia Zielonogórskiego. – W bliskiej perspektywie rezultatem całej sytuacji będzie pogorszenie dostępu pacjentów do POZ, co już właściwie się powoli staje faktem. Długofalowo zdrowotne konsekwencje mogą być dramatyczne dla pojedynczych chorych i całej populacji.